,,Dwa do przodu i trzy do tyłu” Unia Warszawa 2:3 WAPN (2:0 ; 0:3)

,,Dwa do przodu i trzy do tyłu” Unia Warszawa 2:3 WAPN (2:0 ; 0:3)

Autor: Kacper Skonieczny

W środowe, ciepłe popołudnie chłopcy z Bemowa rozegrali na wyjeździe mecz z Warszawską APN. Jechaliśmy tam tylko po zwycięstwo, bo tylko one dawało Unitom fotel lidera, cztery kolejki przed końcem ligi. Wiedzieliśmy już w szatni że to nie będzie łatwe spotkanie (przypominam, że na Obrońców Tobruku mecz zakończył się wynikiem 1:1). Na samym początku spotkania oddaliśmy inicjatywę gospodarzom. Mecz z minuty na minutę nabierał tempa. Dzięki chłopcom z pierwszej drużyny Unia stwarzała z łatwością sytuacje podbramkowe. Kontrowaliśmy spotkanie i cierpliwie tworzyliśmy akcje, aż w końcu po strzale z szesnastego metra udało się strzelić bramkę na 1:0, która uspokoiła naszą grę. Z upływem czasu doszło i do strzelenia drugiej bramki po dobitce z siódmego metra. Wynik do przerwy nie uległ już zmianie. Byliśmy wtedy w połowie drogi do powrotu na fotel lidera. Zadowoleni zeszliśmy na ławkę rezerwowych. Trener Kamil Jędrzejczyk udzielił kilka rad i poprawek co do gry i ustawienia. I to było na tyle dobrych słów o drużynie z Bemowa. Na drugą połowę wyszliśmy jako „Liderzy” i to nas lekko mówiąc uśmierciło. Po zagraniu najlepszej połowy w tej rundzie, o ile nie w tym sezonie nadeszła mocna lekcja walki i charakteru. Drużyna z ulicy Marymonckiej nie położyła się przed nami i zaczęły się błędy. Blok defensywny Unitów stanął. Nie wiem czym było to spowodowane, ale śmiem twierdzić, że było to spowodowane zbyt dużą pewnością siebie. Pojawił się jeden błąd, który bezlitośnie zamienił się na bramkę. Gospodarze poczuli szansę na zmienienie wyniku meczu i poszli za ciosem strzelając bramkę na 2:2, minutę po rozpoczęciu od środka. Zostaliśmy od razu sprowadzeni na ziemię, lecz te dwie bramki niczym nie poskutkowały i po siedmiu minutach drugiej połowy widniał już wynik 2:3. Cała ciężka praca w pierwszej połowie została zaprzepaszczona. Rodzice jak i zawodnicy byli oszołomieni tym, co się dzieje na boisku. Wszystko runęło jak wielki domek z kart. Po tych wydarzeniach już graliśmy bardzo niemrawo, niepewnie. Chociaż mieliśmy sytuację meczową w doliczonym czasie gry, gdy po dobrym rzucie rożnym piłkę obok bramkarza posłał Bartek Chodak, ale znalazł się tam zawodnik drużyny przeciwnej i wybił futbolówkę z linii bramkowej. Takie mecze jak ten zapadają drużynie w pamięć i niewątpliwie bardzo bolą. Uczą pokory. Mam nadzieję, że każdy z zawodników powinien przemyśleć to co się wydarzyło w minioną środę i jak najszybciej wyciągnąć wnioski. Zastanowić się czy warto wygłupiać się na rozgrzewce, treningu czy podczas meczu. Na dobrą sprawę to był najprawdopodobniej najważniejszy mecz w sezonie, bo zaważył on o naszym awansie. Mamy jeszcze matematyczne szanse, ale pod warunkiem, że do końca sezonu wygramy nasze wszystkie mecze, a reszta będzie zależała o wyników innych drużyn. Nie powiem, będzie to trudny wyczyn, ale jak to powiedział świętej pamięci Kazimierz Górski „Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe”.

Bramki dla Unii strzelał: Mateusz Kaim (x2)

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości