Falstart! 0:4 z Wisłą na inaugurację!
Od falstartu zaczęli nowy sezon Unici. Przegrali w Płocku z Wisłą 0:4. Początek meczu wcale nie zapowiadał takiego wyniku. Wręcz przeciwnie. Przez pierwsze piętnaście minut to Unici byli drużyną dojrzalszą, rozgrywali piłkę i konstruowali przemyślane akcje. Żadna z tych akcji nie przyniosła stuprocentowego zagrożenia, ale gol dla Unii wydawał się być kwestią kolejnych minut. Tymczasem po kwadransie gry Unitom zaczęło brakować sił. Coraz śmielej i dynamiczniej zaczęli atakować Wiślacy i w 17. minucie meczu wyszli na prowadzenie. Podopieczni trenera Pawłowskiego nie składali broni. Nadal chciało im się grać i wychodziło to całkiem dobrze, mimo, że tempo akcji spadło, a na tle coraz wolniejszych i zmęczonych Unitów, Wisła wyglądała coraz lepiej. W 30. minucie sędzia powinien odgwizdać rzut karny dla Unii po ewidentnym zagraniu ręką przez Wiślaka. Niestety trudno ocenić, dlaczego sędzia tego nie zrobił. Do końca pierwszej połowy swoje strzały na bramkę oddali Mateusz Chaładus i Batuhan Budak. Wisła z kolei odpowiedziała akcją w 40 minucie. Zawodnik z Płocka wyszedł sam na sam z Kubą Krajewskim, ale nasz bramkarz okazał się lepszy.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków Wisły. Jednak były one niegroźne. W 44. minucie rzut wolny z 18 metrów egzekwował Aleks Ziemkowski. Mocny strzał obronił jednak bramkarz gospodarzy. I to w zasadzie była ostatnia groźna akcja Unii w tym meczu. W 49. minucie Unitom jakby "odcięto zasilanie" i gra się posypała. Wiślacy stali się dla Warszawian za szybcy i efektem tego była druga bramka dla Wisły w 50. minucie. Utrata sił spowodowała, że Unici nie mogli przeprowadzić składnej akcji. Wyglądało to chwilami fatalnie. Żal było patrzeć na piłkarzy, którzy chcieli grać, ale nie mogli... W 64. minucie było już 3:0 dla Wisły, a w 75. minucie 4:0.
Nie można mieć pretensji do zawodników. Starali się, biegali, walczyli, grali w piłkę do póki starczyło im sił. Gdyby starczyło im ich więcej, niż do piętnastej minuty, nie wykluczone, że wynik mógłby być zupełnie inny. Chwila wytchnienia w przerwie pozwoliła jeszcze pograć przez dziesięć minut w drugiej połowie, ale to znacznie za mało. Sądzę, że piłkarze nie są odpowiedni przygotowani do sezonu.
Inną sprawą jest frekwencja. Do Płocka pojechało 12 (słownie:dwunastu) zawodników. Trener Pawłowski mógł więc dokonać tylko jednej zmiany, przy sześciu zmianach gospodarzy. To też przyczyniło się do tego, że drużyna Wisły miała fizyczną przewagę.
Poza tym słabo zagrali skrzydłowi i napastnicy, którzy mimo braku sił, powinni dać drużynie znacznie więcej. Miejmy nadzieję, że za tydzień mecz z drużyną z Płońska będzie wyglądał znacznie lepiej i drużyna wytrzyma kondycyjnie znacznie dłużej.
Komentarze